To jest człowiek, który nie ma zahamowań. Burton zajmuje wysokie miejsca i modnie jest powiedzieć, że się go lubi, ale w porównaniu z Gilliamem ma wyobraźnię katatonika. Może nie zawsze jego fylmy wypalają, może nie zawsze są to tryumfy, ale ma u mnie ogromnego plusa właśnie za to - że nie patrzy, co się podoba, że nie stroi się w pop - jest jaki jest.
Tak mi tylko przeszedł przez głowę.
W sumie obie postacie są bardzo podobne i obie stoją u mnie na najwyższej półce. W sumie kino bez Burtona to nie byłoby to samo, tak jak kino bez Gilliama. :)
nie rozumiem jak można porównywać te obie postacie. każda jest z nich inna, i każda wniosła do kina coś innego. i bez jednego i bez drugiego świat straciłby coś bezpowrotnie. to tak jakby porównywać Guns N' Roses do Michaela Jacksona... ehhhhh.....
Nie. To tak, jakby porównywać Slayera z Anthraxem. Jedni są geniuszami w swojej dziedzinie, drudzy po prostu grają nie najgorszy metal. Gilliam ma oczywiście sporo wad, ale filmy Burtona są zdecydowanie bardziej ugłaskane (zwłaszcza ostatnia "Alicja").
Butron jak dla mnie jest bardziej mroczny, Gilliam za to bardziej uderza w baśniowość (choć też nie zawsze).
Obaj to dobrzy reżyserzy ja bym chciał aby zrobili jakiś film razem byłby zarazem mroczny tak jak Edward Nożycoręki i bajkowy jak Alicja z .. oraz śmieszny jak Żywot Briana i zaskakujący jak 12 małp. Zastanawialiście się jaki film by powstał jak by obaj panowie go kręcili to by była perełka filmowa.
Wyszedłby rzyg, bo Gilliam nienawidzi Burtona. Sorry.
PS Naprawdę mrocznym filmem z filmografii obydwu panów jest dla mnie "Brazil" Gilliama - coś pomiędzy "Rokiem 84'" Orwella a "Sensem życia wg Monty Pythona" - nie do końca kumam, dlaczego "Edward" jest uważany za takowy (lubię go, to film mojego dzieciństwa, ale jest za bardzo bajkowy).
Burton to ciapciak nic więcej 2 filmy reszta to rynsztok dla pseudo intelektualistów którzy muszą powiedzieć Burton i Jazz w tym samym zdaniu, żeby koledzy wiedzieli, że te yntelektualista.
Buton to Edward, Sok